13 października 2013

Artykuł: Prawa autorskie

Prawa autorskie grafików w Internecie to ostatnio dość nośny temat. Poniżej przedstawiam garść informacji na temat tego, co wolno, a czego nie wolno robić ze znalezionymi w Google grafikami.

Na początek posłużę się przykładem tego, czego robić absolutnie nie wolno – pod linkiem znajdziecie grafikę, która została wykorzystana przez jedną z bardziej znanych polskich szabloniarni przy projektowaniu szablonu. Autor pracy nie został poproszony o zgodę, a link do jego galerii ciężko odnaleźć na stronie szabloniarni.

A teraz, drodzy Czytelnicy, poświęcimy chwilę na analizę tego, co napisał autor wykorzystanej grafiki:


Every 3d image or photo in my gallery are under my copyright and they cannot be used in any way unless you have my written permission. (Każdy obraz 3d lub zdjęcie w mojej galerii jest objęte prawami autorskimi i nie może być używane bez mojej pisemnej zgody).

Innymi słowy – mało, że autorka szablonu potraktowała czyjąś pracę jak swoją i przyznała sobie prawo do jej wykorzystania (co samo w sobie stanowi pogwałcenie praw autorskich), to zignorowała bardzo wyraźne zastrzeżenie, by tego nie robić. Szablon został zgłoszony do administracji portalu DeviantArt, a autor pracy dostał o tym informację. Jeśli zdecyduje się dochodzić swoich praw, autorka szablonu będzie miała poważne problemy.

Ale nie tylko ona, drodzy Czytelnicy – bo nasza przykładowa szabloniarka, niestety, nie jest niechlubnym wyjątkiem. Jest reprezentantką całej grupy twórców szablonów, którzy postępują tak samo, czyli, nazywając rzeczy po imieniu: bezczelnie kradną czyjąś pracę i myślą, że są w porządku, a sam fakt kradzieży nie jest żadnym problemem. Potrafią jednak zrobić aferę o wykorzystanie publicznie dostępnych, nieobłożonych prawami autorskimi, kodów. Twórcy szablonów bardzo często bronią się stwierdzeniem: „znalazłam/em grafikę w Google, skąd mam wiedzieć, że jest chroniona prawami autorskimi, po co mam szukać autora, przecież ja i tak nie sprzedaję szablonów”. Jest to nic nie warty argument, który nie uchroni nikogo przed ewentualnymi konsekwencjami prawnymi – a wkurzony autor może iść do sądu i wygra taką sprawę bez problemu, zostawiając twórcę szablonu z problemem natury finansowej.

Dlaczego ten argument jest nic nie wart? Po pierwsze, podczas wyszukiwania w Google, przy każdej grafice pojawia się komunikat o treści: Obrazy mogą być objęte prawami autorskimi. Co z tego, drogi Czytelniku, wynika?

Oznacza to, że osoba, która chce wykorzystać znalezioną w Google grafikę, ma obowiązek sprawdzić, czy ma taką możliwość. W większości przypadków wyszukiwarka wyświetla prace, które nie zostały udostępnione do dowolnego użytku (nawet niekomercyjnego). Warto pamiętać o tym, że samo umieszczenie czegoś w Internecie nie daje pozostałym prawa do wykorzystania dzieł innych osób, zwłaszcza bez zgody autora. Są oczywiście wyjątki – agregaty darmowych obrazków, które są udostępnione na odpowiedniej licencji i z których można korzystać w sposób dowolny, ale nie są one częste.

Nie jest prawdą też, że skoro szablony udostępniane są bezpłatnie, można skorzystać z każdej grafiki. Dowolnie wybrany obrazek znaleziony w Internecie może być wykorzystany w ramach dozwolonego użytku TYLKO wtedy, gdy wykonuje się coś, co nie będzie dalej rozpowszechniane (na przykład tapetę na pulpit), na użytek własny lub osób bliskich. Nie, tapetka pokazana później na DeviantArcie nie mieści się w ramach użytku dozwolonego.

Po drugie: to, że autor szablonów nie czerpie korzyści majątkowych z udostępniania szablonów, nie zmienia faktu, że kradnie grafiki. Kradzież jest niezgodna z prawem. W tym momencie warto zaznaczyć, że samo podanie źródła (a już szczególnie w jakiejś zbiorczej zakładce*) najczęściej nie załatwia sprawy, bo zgoda autora nadal jest konieczna. Link, który podajemy, powinien prowadzić bezpośrednio do miejsca, gdzie pierwotnie znajdowała się wykorzystana praca. Jeśli nie jest to możliwe, należy podać adres do galerii twórcy.

Autor, tak jak w omawianym przykładzie, może sobie wyraźnie nie życzyć wykorzystywania jego pracy bez jego zgody. I ma do tego prawo! A obowiązkiem użytkownika jest to prawo uszanować.

Jeśli szukanie grafik w darmowych zbiorach wydaje się szabloniarzom zbyt trudne (lub nie znajdują tam niczego interesującego) i nadal chcą korzystać z DeviantArtu, mogą przeszukać dział Stock. Warto jednak pamiętać, że prace tam umieszczone są także objęte prawem autorskim, a każda z tych prac ma osobny regulamin mówiący o tym, w jaki sposób można ją wykorzystać.

*W kwestii zbiorczej zakładki, pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, co ostatnio stało się plagą w Internecie. Mianowicie nieudolne spolszczanie angielskiego słowa „credits” – drodzy Czytelnicy, to słowo absolutnie nie ma nic wspólnego z polskim „kredyt”, więc używanie ich zamiennie dowodzi tylko i wyłącznie niedouczenia. Polskim odpowiednikiem (w tym kontekście!) będą po prostu „źródła”.

Ważne informacje:

Z ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

Art. 23.

1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego

2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.

Artykuł napisano w oparciu o ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych, forum php.pl, forumprawne.org

12 komentarzy:

  1. Spojrzałam akurat na kolumnę z lewej strony i tak mnie natchnęło: jak do prawa autorskiego mają się gify? Fakt, że same screeny z jakiegoś serialu czy whatever mogłyby być rozpowszechniane na prawie cytatu. Ale kiedy je się przerabia (np. dodaje napis)? Czy nie powinno działać wtedy to samo prawo autorskie, co w przypadku problemu poruszanego w artykule?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie jestem w stanie udzielić Ci pełnej odpowiedzi. Jedyne odniesienie jakie udało mi się znaleźć dotyczy prawa amerykańskiego. Ale i tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
      http://answers.yahoo.com/question/index?qid=20080804011706AAsgZmw

      Usuń
    2. Acha, dzięki.
      No cóż, pozostaje liczyć, że proceder jest na tyle rozpowszechniony, że jakieś kilka gifów na niszowym polskim blogasku nie zrobi nikomu różnicy.

      Usuń
    3. Jest też druga strona tego medalu, czyli tzw. poczta pantoflowa. Ludzie natykający się coraz częściej na ciekawe fragmenty wrzucane do sieci przez fanów mogą zainteresować się, co to za zwierz. "Ci z góry" są tego świadomi, nie walczą z wyświadczającymi im przysługę. ;)

      Usuń
  2. wiecie, że na sznaucerku wyciekło zdjęcie mjuta i teraz kasują komcie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A piszesz tu o tym, bo...?

      Usuń
    2. no bo wy lubicie aferki, a nie mogę tego napisać wam na forumciu.

      Usuń
    3. Tak, udowodniono naukowo, że ludzie wychowywani od małego w kontakcie z Internetem mają problem z rozdzielaniem tego, co dzieje się w wirtualnej przestrzeni, a "prawdziwym życiem". Chciałbym powiedzieć, że z tego się wyrasta, ale niestety, trzeba nad tym pracować. Niemniej efekty godne polecenia, życzę owocnej nauki.

      Usuń
    4. Hmm, przeoczyłam komcie.
      Lubimy aferki, kiedy są zabawne; naprawdę nie zamierzam przeprowadzać śledztwa i publikować na blogasku danych personalnych kogokolwiek znanego mi z Internetów. Nie interesują mnie nawet ich inne tożsamości internetowe. Jaki to ma wpływ na Sznaucera? ;__; #nie rozumiem ludzi.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.

    OdpowiedzUsuń