Dzisiaj w Saloniku gościmy prawdziwą gwiazdę Internetów. Od dwudziestego pierwszego sierpnia znajduje się w Galerii Sławnych Bloggerów, założonej i prowadzonej przez Znaną Oceniającą i Analizatorkę die_Kreatur. Oto, co pisze o mojej dzisiejszej rozmówczyni: „O, kobieta-orkiestra. Sławna hejterka, sławna oceniająca, sławna opkopisarka i w ogóle osoba sławna z tego, że jest sławna. Ma więcej osobistych hejterów niż wszyscy użytkownicy forum razem wzięci. I wywiadera pełnego dziwnych pytań. Jej sława jest ściśle związana ze Sznaucerkiem, chociaż nie rozumie tego nikt włącznie z samą zainteresowaną.” Domyślacie się, o kim mowa? Tak, to oczywiście Leleth! *brawa* Ekskluzywny wywiad tylko w Saloniku!
Czy pamiętasz swoje początki w blogosferze?
Hm... to chyba będzie, kiedy pisałam tak zwane opka-prowokacje, jeszcze na onecie. No, właściwie to wtedy jedno opko. Byłam wtedy jeszcze młoda i niewinna, nie miałam pojęcia o istnieniu ocenialni i tworzyłam to gwoli czystego lolkontentu. To było mniej więcej trzy lata temu. Jakieś pół roku później zarejestrowałam się na forum Nakwy i zaczęłam dokładniej się wczytywać w tfurczość tego światka. A sama zaczęłam poważnie udzielać się jako twórca, a nie komentator, jakiś... no, już prawie rok temu.
Jak odbierane były Twoje pierwsze opka?
Moje pierwsze opko – parodia blogaskowych opowiadanek, zostało trzykrotnie zanalizowane :D Szczerze mówiąc, chwilami mam aż wyrzuty sumienia, że ktoś się na to nabrał, ale blogaska usunąć nie mogę, bo natychmiast po napisaniu zapomniałam loginu i hasła. W następne opko prowokacyjno-parodyjne, o losach Henryka VIII z crossoverem z PLiO, wtajemniczyłam już słynne Forum i zostało ono przyjęte bardzo entuzjastycznie. Sama uważam, że to moje arcydzieło i peron odjechał mi kompletnie.
A więc Forum miało swój udział w rozwoju Twojej kariery opkopisarskiej? Jeśli tak, to jaki?
O, wielki! Zaczęło się od luźno rzuconego pomysłu na niepoważne opka, w który zaangażowało się sporo osób. Niektóre z tych tworów przetrwały do dziś i nieustannie dostarczają mi dawki śmiechu. A ja, chociaż wiem, że to nieprofesjonalne dla blogosfery, świetnie bawiłam się przy pisaniu tych głupot.
Później, kiedy zaczęłam pisać poważniej, osoby z forum były mi również sporą pomocą. Nie mówię już o kwestii bety, ale wiem, że bez ich uwag poszłabym z fabułą w zupełnie innym kierunku. I za to jestem im wdzięczna. Zresztą, tak bardzo trywialnie i znów niepoważnie – w uproszczeniu, ale komcie karmią wena. Gdybym napotkała kompletny brak zainteresowania, pewnie mogłabym się zniechęcić.
Część opek-prowokacji stała się potem zmorą ocenialni. Czy to była część planu?
Hm... a wiesz, że nie pamiętam, jak to się zaczęło? Musiałabym dokładnie przeryć się przez tematy. Na pewno nie było takiego planu na samym początku, te blogaski powstały po prostu dla śmiechu. W każdym razie, uważam, że ktoś, kto bierze taką choćby „Seliandinę – miłość silniejszą niż krew” na poważnie (a chyba tylko jedna ocenialnia się zorientowała), sam jest sobie winien – parodię widać na pierwszy rzut oka. Wystarczyło wystawić odmowę – o to nikt nie miał pretensji.
Mój Henio został oceniony tylko raz i to z sensem, oceniająca wiedziała, że to nie poważne dzieło, więc pewnie nie jestem do końca kompetentna w tej kwestii. No, ale trzeba pamiętać, że według wielu jakiekolwiek opko pisane przez kogokolwiek z Tego Forum to podła prowokacja.
Tak, bo Forum to wspólna jaźń trollująco-hejtująca. Jak się czujesz z etykietą naczelnej hejterki, bo przecież tak właśnie jesteś postrzegana przez sporą część bloggerów?
No cóż, z przykrością zauważam, że gwiazda mojej sławy ostatnio blednie, Nina chyba się wzięła do nauki, nikt mi nie pisze pod każdą moją wypowiedzią, że mam się nie odzywać ani nie wyciąga tematu moich zdjęć sprzed pięciu lat w nie wiadomo jakim celu, nawet dziwnych pytań na wywiaderze nie mam. Wręcz przeciwnie, ostatnio chwalą moje (i Gayi) ocenki tak, że dostaję próchnicy. To smutne.
Czy można to uznać za potwierdzenie równie popularnej opinii o Twoim braku rzycia?
Oczywiście, że nie mam rzycia. Przecież każdy, kto udziela się się w internecie, go nie ma. To argumentacja równie logiczna, co prawo Godwina. No a poza tym – studiuję, ocenkuję, piszę opcio i nawet mam znajomych. NO PRZECIEŻ TACY LUDZIE NIE ISTNIEJĄ.
A to z kolei przywodzi mi na myśl inną tezę. Powiedz, ale szczerze, jesteś multikontem Łyżki?
To Łyżka jest moim multikontem.
To wywróci całą blogosferę do góry nogami, bez wątpienia. À propos zmian, jak się czujesz jako oceniająca jednej z najbardziej popularnych i opiniotwórczych ocenialni ostatnich miesięcy?
Za bardziej opiniotwórcze uznałabym Forum (w końcu Sznaucerek od nas bierze njusy!). No, i na Forum można wypowiedzieć się szerzej na więcej tematów), ale, hm... No cóż, na pewno jest mi miło, bo teraz, jak mówiłam, słyszę mnóstwo pochwał pod moim adresem (co prawda z drugiej strony to smutne, bo teraz nie mogę się cieszyć sławą stuprocentowego hejtera - co prawda, i dawniej tylko pewne jednostki tak uważały, ale zawsze...), ale jakoś nigdy nie miałam poczucia bycia takim... być i nie być bloggerów. Dlatego byłam trochę w szoku, kiedy As-t-modeusz napisała, że po naszej ocenie przybyło jej kilku nowych obserwatorów i kilkaset wejść oraz nikt nie zapewnił jej tyle sławy.
Prawdę mówiąc, od początku miałam Mackalnię za dziecię Forumu. Powszechnie wiadomo, że wspieracie się nawzajem w ocenianiu. Jak wygląda ta współpraca?
Przede wszystkim, oceniający rekrutują się spośród użytkowników Forum. Poza tym zawsze można przedyskutować pewne kwestie z użytkownikami nie-oceniającymi. Myślę, że ich komentarze, tak na Forum, jak i pod ocenami, mogą być inspirujące. Oprócz tego, wiele osób przed publikacją daje swoje oceny do bety, którą może wykonać także osoba, która nie ocenia.
Jak myślisz, co sprawia, że to właśnie Wasze oceny są odbierane tak dobrze? Co Was wyróżnia?
Cóż, zacznijmy od tego, że, nie ukrywajmy, naprawdę mało jest przyzwoitych ocenialni. Poza tymi ewidentnie słabymi, część jedzie na renomie, którą z reguły wcześniej czy później coś niszczy. Dlatego tym większe wrażenie robią porządne oceny. Staramy się analizować tekst jak najdokładniej i wypowiadać się tylko na temat twórczości autora, bez niepotrzebnych dygresji – mam nadzieję, że właśnie to jest doceniane. No i gify, gify są dobre, czytelnicy je chwalą.
W swojej blogowej karierze masz również epizod analizatorski. Przez jakiś czas prowadziłaś Cafe Gorgona, analizatornię słabych książek. Jak wspominasz tamtą działalność?
O, lubiłam analizować, bardziej niż oceniać właściwie. Błędy merytoryczne bawią mnie bardziej niż językowe, a tych drugich w książkach jest zdecydowanie mniej niż na blogaskach. No i nie musiałam pisać po raz n-ty „nie rozdzielasz imiesłowów przecinkami, to błąd". Niestety, przerwałyśmy działalność, bo rozszedł nam się kontakt. Szkoda, też czasami za tym tęsknię – z drugiej strony nie wiem, czy poradziłabym sobie na raz z analizowaniem i ocenianiem, biorąc pod uwagę, że mam jeszcze inne zajęcia.
Abstrahując od działalności okołoblogowej, jakie są Twoje zainteresowania?
Szeroko rozumiana polonistyka przede wszystkim – i literatura (ta zła i ta dobra), i nawet ciekawostki gramatyczne. Poza tym, kiedyś miałam jobla na punkcie musicali, teraz już mi trochę zelżało. A, no i spanie.
Czy Twoje plany na przyszłość są z tym związane?
Z polonistyką owszem – studiuję specjalizację edytorską i chciałabym pracować w zawodzie. Ale, że tak pojadę niesamowitą głębią teraz, jeszcze się dużo rzeczy może zdarzyć.
A tak bardziej przyziemnie: jakie seriale lubisz i oglądasz regularnie?
Doktor Who, Sherlock, Downton Abbey, Gran Hotel, Haven, Gra o tron, Supernatural, Kroniki braciszka Cadfaela, Czarna żmija, Pamiętniki wampirów, CSI, Glee, Doktor House, Przygody Sherlocka Holmesa, Poirot, My little pony, Rzym, Hannibal, Twin Peaks. Takie tam kilka. Chociaż nie wszystkie jakoś specjalnie lubię, niektóre oglądam chyba tylko dlatego, że mam za dużo mózgu.
Sporo tego. A poza tym, Wasze ocenki pojawiają się z imponującą częstotliwością. Zdradź swój sekret, jak znajdujesz czas na to wszystko?
Sama czasem się zastanawiam. Teraz po prostu mam dużo wolnego czasu, spędzanego w miejscu niespecjalnie obfitującym w rozrywki, a w czytaniu jestem na tyle... wyrobiona, że po prostu robię szybko. Opowiadania nie są z reguły specjalnie długie, w wersji papierowej wystarczyło mi na to pewnie co najwyżej kilka godzin, więc dodając do tego napisanie oceny schodzi kilka dni. Uprzedzając pytania o braku rzycia – hobby takie, czytanie zawsze było jedną z rzeczy, którą lubiłam się zajmować także IRL najbardziej. Po prostu zredukowałam trochę ilość książek na rzecz blogasków.
Jako osoba z pewnym autorytetem, co doradziłabyś początkującym bloggerom?
Odłożyć opowiadanie na pół roku do szuflady. A później przeczytać i sprawdzić, czy wciąż ma sens.
A tak poważnie (chociaż to jest poważna rada, tylko mało realna) to naprawdę się zastanowić, czy to jest już ten etap, kiedy będą w stanie przyjąć każdą krytykę na klatę. I czy za parę lat nie będą się wstydzić swojej dawnej internetowej tożsamości i publikacji. W kwestiach dotyczących bardziej kreacji opowiadania – logika jest fajna (i tak, w fantasy też ma obowiązywać) i przemyślenie konstrukcji utworu też. A w językowych – polecam zajrzeć do Necronomiconu na Pomackamy.
Wiem, że Necronomicon powstał po części z wygody, bo łatwiej jest odsyłać autora do zakładki, niż po raz dziesiąty tłumaczyć to samo. Jakie błędy były przez blogerów najczęściej popełniane?
Przede wszystkim te wymienione w Podstawach. Na dziesięć ocenionych do tej pory blogów jedna (!) osoba umiała bezbłędnie zapisywać dialogi (pozdrowienia dla As-t-modeusza). Poza tym w niemal każdej ocenie piszę o imiesłowach, cudzysłowach, apostrofach i tęczówkach.
Bez wątpienia pomogłaś wielu blogerom swoimi ocenami. A jakie Ty masz z tego korzyści?
Korzyści? No cóż... zabicie czasu? No i... nie przypuszczam, żebym robiła większość błędów, z jakimi się spotykam (bo skoro je wytykam, to mam ich świadomość), ale pewnie będzie mi w jakiś sposób pomocne w mojej własnej twórczości ich głębsze zbadanie. A poza tym jestem grammarnazi i będę się mniej denerwować, jeśli ludzie będą umieli posługiwać się polskim. No i poznałam kilka blogów, do których będę wracać. Ale to przede wszystkim hobby, nie interesowna praca. Zresztą, świat byłby smutny, gdyby robić wszystko tylko dla korzyści.
Naprawdę masz nadzieję, że to możliwe – nauczenie ludzi języka?
Tak, myślę, że tak. To znaczy, ujmijmy to tak – zasady swoją drogą, a wyczucie językowe, nabywane głównie przez czytanie (dobrych) książek swoją. Dlatego też staram się tłumaczyć tak poprzez odwoływanie się do zasad, jak i podawanie przykładów. No i kwestią wiodącą jest tu chęć poprawy ocenianego i jego odporność na krytykę. Ale myślę, że większość osób zgłaszających się do nas wie, że nie będzie to polegać na głaskaniu po główce. Wiem, że kilka osób po ocenach pewne rzeczy poprawiło i cieszy mnie to.
Na zakończenie: gdybyś miała poddać swoje opowiadanie ocenie, do kogo byś się zgłosiła?
Ojej, trudny wybór (nie, żebym miała za dużo kandydatów, tylko za mało). Jeśli pominąć Mackalnię, to może... do Akiry z Weryfikatora? Jej oceny są wyczerpujące i na porządnym, stałym poziomie.
Dziękuję za wywiad.
Bardzo dobry wywiad, przyjemnie się czytało i oby częściej się takie pojawiały.
OdpowiedzUsuńLeleth, nie miałaś kiedyś ochoty po prostu odejść z tej morzosfery, nie miałaś czasami dosyć?
Ach, i zostałam wspomniana! *tak duża radość*
Pozdrawiam ciepło. :)
Dziękuję! Na pewno jakiś jeszcze się pojawi, chociaż nie obiecuję nic w najbliższym czasie.
UsuńRównież pozdrawiam. :D
Ja chyba jeszcze stosunkowo krótko tu jestem, a przez większość czasu byłam tylko obserwatorem, więc póki co nie miałam ochoty. Raczej mnie ona bawi, niż zniechęca.
UsuńNo, to teraz mnie nie zawiedź, bo wiesz, o niewielu oceniających mam dobre zdanie i stracę wiarę w świat! :D
Może i krótko, ale jaka sławna jesteś. :D
UsuńNo dzięki, teraz będę jeszcze pod większą presją pisać oceny. :D
Kolosalny bezmiar mojego podziwu dla wielodyscyplinarnych osiągnięć Leleth jest wielki niczym Annapurna, Czomolungma i Ho Chi Minh. Wichry uwagi zwrócić się powinny między innymi na blogowy przybytek opiewający losy i zberezeństwa Ósmego Henryka, w którym nieugomonna autorka uskutecznia rozbisurmanione brykanie pośród strzelistych jaspisowych bazaltów absurdu. Bez wątpienia z owych rzekomo prowokacyjnych blogów, które owego pamiętnego lata zaczynały wyrastać i dziko pączkować na żyznej i niezwykle płodnej glebie Forumu, Bastion świecił kryształową jasnością niczym szafir Wielkiego Mogoła. Także oceny, pisane w rekinim duecie z nieustraszoną wikinginią, nie tylko przynoszą niedoświadczonych blogoautorów na próg chramu poprawności, lecz również napadają na zmęczony umysł czytelnika kojącymi psami poprawności i wiedzy ogólnej. Oby geniusz Leleth promieniował na całą oceanosferę, napawając i spawając żyjącą w niej pewną ilość blogerów!
OdpowiedzUsuńBabo, jesteś na właściwej drodze do uzyskania miana komentatora miesiąca! <3
UsuńBaba <3 Moja wewnętrzna Margerytka jest zachwycona.
UsuńPapa jest siódmym niebie.
Usuń"Wiem, że kilka osób po ocenach pewne rzeczy poprawiło i cieszy mnie to."
OdpowiedzUsuńKoniec z dzikim "ponieważ"! :D
Ale ojej, zostałam wspomniana aż dwa razy, czy to już sława?
W ogóle o tym zapomniałam, Twój blog nie miał na tyle dużo błędów, żebym uważała, że trzeba mu drastycznej poprawy :D Chociaż teraz chyba widzę jeszcze mniej.
UsuńSława, fejm, poważne biznesy.
Bo się staram! Wiem, że mam tragiczne tempo poprawiania rozdziałów (średnio jedna część na półtora miesiąca? xD), więc przynajmniej staram się, by te nowe nie wymagały drastycznych rekonstrukcji. :D
UsuńNo jasne, jak już zostanę kasjerką w Lidlu, to przynajmniej będę mogła zaspokoić ambicję świadomością, że chociaż w Internecie mam tyle dużo fejmu.
...chociaż nie mam prywatnego grona hejterów i nikt mnie nie wywiadzi, więc jednak za mało się staram o sławę. Następną wspaniałą gównoburzę rozpętam ja!
Nie krępuj się, ja strasznie lubię gównoburze. :D
Usuń