21 września 2013

Pogotowie gifowe: wykład z gifologii stosowanej albo wstępniak

W związku z tymczasowym brakiem zamówień oraz faktem, że jakoś pracę w Saloniku trzeba zacząć, porozmawiamy sobie dziś o gifach. Jak wszyscy wiedzą, gify to te śmieszne ruchome obrazki wycięte z filmów, seriali, wywiadów i tym podobnych atrakcji, które ludzie masowo wrzucają na Tumblr ku uciesze innych użytkowników sieci.


Po co są gify, zapytacie? By bawić. I również po to, by zastępować tekst. Czasem zdarza się, że albo nie potrafimy ubrać swoich myśli w słowa, albo po prostu chcemy to wyrazić bardziej ekspresyjnie, a przekazywanie emocji poprzez obrazki jest przecież łatwiejsze. Gdyby nie było, nie powstałoby kino i te wszystkie łzawe melodramaty, prawda?
Jedni gify lubią, inni nie znoszą, ale fakt faktem, istnieniu gifów nie sposób zaprzeczyć. Dziś chciałabym jednak nie rozwodzić się nad historią gifów (bo czy ktoś rzeczywiście wie, kiedy pierwszy gif się pojawił?), raczej poopowiadać o ich obecności w tym zakątku polskiej sieci, w którym znaleźć można analizatornie i ocenialnie oraz opka.


Analizatornie

Śmiem twierdzić, że analizatornie to najbardziej kojarzone z gifami miejsce w polskiej blogosferze. Nie żeby tylko z gifami, bo niektórym kojarzy się z zabawnymi tekstami, a innym z hejterstwem grupki ludzi pozbawionych talentu literackiego (zwaną także Jak Jesteście Tacy Mądrzy, To Załóżcie Własne Blogi!), ale to w końcu nie o nazewnictwo sprawa się rozbija. Gify w analizach teksów złych są po to, by nie męczyć ludzi. W końcu ściana tekstu to coś, co odstrasza większość blogerów, tak mówi ludowa mądrość. A poza tym gify same w sobie są już jakimś komentarzem do analizowanego utworu. Pokusiłabym się o stwierdzenie, iż wyrażają więcej niż tysiąc słów.


Wiecie, czasami jest tak, że nie można już setny raz powtarzać tego samego: wtedy ruchomy obrazek, najlepiej z jakimś tekstem, zrobi to za nas. I rozbawi czytelników, rozładuje atmosferę. Nie można brać przecież wszystkiego na serio, prawda?


Ocenialnie

Gifki w ocenach to pomysł dość świeży i nie wszędzie się przyjął, może to i dobrze, bo obrazki mogłyby wtedy sztucznie rozpychać ocenę albo zupełnie nie pasować do stylu wypowiedzi oceniającego. Chyba niewiele się pomylę jeśli powiem, że najwięcej gifków pojawia się w ocenach na Pomackamy… Cóż, naturalna kolej rzeczy, w końcu wyrastamy z Forumu, a Forumu z NAKWy… to prawdziwa internetocepcja, nie ciągnijmy tego tematu.
Bardzo często pojawiają się zarzuty, że gifki są głupie i uwłaczają inteligencji. Nie wiem tylko czyjej. Mojej czy twojej, czytelniku? Chyba niczyjej, bo celem gifka nie jest obrażanie, celem gifka jest pokazanie emocji oceniającego. Nawet jeśli oceniającemu zdarza się masować czoło blatem biurka.


Poza tym, gifki również rozbijają ściany tekstu, które, jak rzekło się wyżej, nie wszyscy lubią. Jeśli gdzieś gify zostały przyjęte entuzjastycznie, jeśli stały się częścią danej strony, to nie widzę problemu, by nadal je umieszczać w ocenach.


Czy gify są wszędzie potrzebne?

Nie. Fajnie, jeśli są w tekście, którego jednym z celów jest rozrywka (mam tu na myśli analizy czy oceny właśnie), ale tylko wtedy, gdy jego autor czuje taką potrzebę. Kiepsko, jeśli jest to tekst literacki. Ostatnio w polskich internetach zaczęłam zauważać tendencję do wciskania gifów w rozdziały opek. Kochani blogerzy, nie idźcie tą drogą! Ani z Ludwikem Dornem, ani z Sabą, ani w ogóle z nikim, nawet jeśli mówi, że ma cukierki i fajną kolekcję znaczków!


Gifki w tekście, który aspiruje do nazywania go tekstem literackim, są tym samym, czym były w swoim czasie linkowane i ukrywane w treści zdjęcia jakiś uberwypaśnej willi czy strojów bohaterów. To nie jest fajne, to nie rozwija ani wyobraźni czytelnika, ani nie poprawia warsztatu blogowego pisarza.
Tak jak zdjęcia zastępowały opisy świata przedstawionego, tak teraz gify zastępują głównie opisy przeżyć wewnętrznych. Wiadomo, że łatwiej jest wstawić gifa z płaczącą ładną panią z telewizji niż napisać akapit o jej emocjach, ale czy nie na tym polega pisanie?


Jak szukać gifów?

Już kilka razy spotkałam się z pytaniem “gdzie wy znajdujecie te wszystkie gify?”. Cóż, propsy dla Tumblr, bo we wstępie powiedziałam, że jest to wylęgarnia gifów i pomysłów na nie. Na tej stronie szukać czegokolwiek będę za was ja i Sida, ale jeśli macie ochotę, to zdradzę wam mały sekret: wszystko opiera się na tagach.


Gifów szuka się właśnie po tagach. Tag nie może być ani za krótki, ani za długi. I raczej w języku angielskim, to zdecydowanie poszerza pole działania, daje dużo więcej możliwości. Najlepiej, żeby zawrzeć w nim (w tym tagu, oczywiście)  reakcję, jaką ma pokazywać (czyli wklepujemy w wyszukiwarkę tekst typu wtf, what the hell, funny itd. a na koniec dodajemy gif) lub też nazwę serialu/filmu/programu z którego ma być wzięty, albo nawet nazwisko aktora/aktorki/prezentera. Oczywiście tylko wtedy, jeśli mamy ochotę, by na gifie znalazły się konkretne osoby.


Z wstępu do gifologii stosowanej na dziś to tyle, czekamy na pierwsze zamówienia.
Kłaniam się,
Broz-Tito

4 komentarze:

  1. "hejterstwem grupki ludzi pozbawionych talentu literackiego (zwaną także Jak Jesteście Tacy Mądrzy, To Załóżcie Własne Blogi!)" <3 Cudowne podsumowanie działalności analizatorni. :D
    Blogasek też jest z Forumu, i teraz chyba nikt już nie ma wątpliwości, którego. :D
    A z tym psem jest coś nie tak. o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mopsy są upośledzone dećko. Łapią lagi i fogle.

      Usuń
    2. Ale fajnie wyglądają :)

      Usuń
  2. Już dodaję do obserwowanych. Pogotowie gifowe to fantastyczny pomysł!

    OdpowiedzUsuń